Zbigniew Komarnicki
Poznałem Zbigniewa Komarnickiego jeszcze w latach 60-tych, był wtedy nauczycielem i bardzo lubianym przez młodzież instruktorem harcerskim. Za swoją pracę otrzymał tytuł Harcmistrza Rzeczypospolitej, z którego był bardzo dumny. Spotykaliśmy się na międzynarodowych obozach i spotkaniach na Węgrzech, Czechosłowacji i NRD. Byłem dużo młodszym od druha Zbyszka i pamiętam, że trochę mu zazdrościłem jego autentycznego i pełnego humoru kontaktu z młodzieżą. Przypominały mi się wtedy słowa mojego św pamięci Ojca, przedwojennego nauczyciela gimnazjum w Breslau - Wrocławiu, który często powtarzał - "nauczyciel to nie zawód to powołanie".
Pisząc teraz, parę lat po jego śmierci wspomnienia o Zbigniewie Komarnickim, myślę, że właśnie ten cytat mojego Ojca najlepiej go charakteryzuje.
Zbigniew Komarnicki urodził się 28 października w Kaluszu na wschodzie Polski. Po zakończeniu wojny wraz z całą rodzina został wypędzony ze swoich stron rodzinnych i w wagonie towarowym wysłany na ziemię odzyskane. Pamiętam dobrze jak opowiadał, że po paru tygodniach jazdy pociąg ledwo zipiąc zatrzymał się na małej stacji i on wybiegł z wagonu, i pobiegł przed siebie, aż zobaczył z daleka miasteczko na niewielkim wzniesieniu. I tak zaczela sie jego miłość od pierwszego spojrzenia, jak często opowiadał, pokochał Białą i był wierny tej miłości do końca swego życia. Pociąg ruszył i i ledwo dowlókł się do Prudnika, lokomotywa zepsuła się i tam zakończyła się ich długa jazda do.... Szczecina.
Mieszkał w Prudniku, maturę zrobił w Glogowieckim Liceum Pedagogicznym, bo od początku wiedział, że chce być nauczycielem, studia wyższe ukończył na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, ale całe zawodowe życie, życie rodzinne i swoje rozliczne pasje realizował w Białej.
W latach 1966 -1972 został kierownikiem Szkoły Podstawowej w Białej, a zaraz potem długoletnim Dyrektorem Gminnej Szkoły Zbiorczej. Miał pod swoimi skrzydłami kilkanaście szkół w całej Gminie. Praca ta wymagała sporych umiejętności, aby w gąszczu nieustannie zmieniających się przepisów i ustaleń, zawsze na pierwszym miejscu było dobro uczniów i nauczycieli.
Po wielu latach spotkaliśmy się ze Zbigniewem w Bractwie Krzyży Pokutnych, wtedy dowiedziałem się jak wielkim jest on pasjonatem historii, a nade wszystko historii Białej i Śląska.
Od 1971 roku praktycznie do swojej śmierci prowadził Bialskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe, którego był założycielem i prezesem. Przez wiele lat BTKO było jedną z najbardziej znanych inicjatyw społecznych nie tylko na Opolszczyźnie, ale i w całym kraju. Pisał artykuły drukowane również w opolskim kwartalniku "Wczoraj Dzisiaj Jutro" w "Ziemii Prudnickiej", ale przede wszystkim niestrudzenie organizował, z pomocą Gminnego Ośrodka Kultury, konkursy, przeglądy, prelekcje i pokazy związane z historia Białej i Śląska.
Stworzył nieoceniony "Informator miasta Gminy Biała", który jest zbiorem solidnej wiedzy na temat dziejów miasta i jego zabytków oraz walorów turystycznych. Informacje tam umieszczone można dzisiaj rozpoznać w wielu publikacjach, nawet zagranicznych, bo niemieckich, lecz niestety bez podania ich autora.
Pełnił funkcję społecznego opiekuna zabytków i walczył jak lew o wszystkie historyczne obiekty w Białej. To dzięki niemu ocalały fragmenty murów obronnych, wyremontowano i zabezpieczono wieże Prudnicką, wieże ciśnień. Upominał się i to skutecznie o odrestaurowanie wiezy kościelnej i przywrócenie jej historycznych i unikalnych tynków. Z jego inicjatywy na wielu budynkach w Białej pojawiły się tablice "Obiekt zabytkowy, podlega ochronie" co w niejednym przypadku okazało się ochroną przed zniszczeniem lub nawet wyburzeniem.
Chciałbym przypomnieć jedno zupełnie fenomenalne wydarzenie historyczne, którego głównym pomysłodawcą i wykonawcą był Zbigniew Komarnicki. Znam to wydarzenie z bezpośrednich relacji jego uczestników.
We wrześniu 1981 przypadła 50-ta rocznica powstania polskiej szkoły w Grabinie. I z tej okazji została zorganizowana uroczysta msza w grabińskim kościele, którą koncelebrował ksiądz dr Zygmunt Nabzdyk. Na budynku, który nalezał do Augustynów, tych, których później Hitler zesłał do obozu koncentracyjnego została odsłonięta tablica pamiątkowa. Natomiast w Miejsko- Gminnym Ośrodku Kultury w Białej odbyła się sesja naukowa, wiodący referat "Dzieje polskiej szkoły w Grabinie" wygłosił Profesor dr Franciszek Marek. W sesji brali udział zaproszeni goście z Opola, Prudnika i Białej oraz działacze polonijni; Waleria Nabzdykowa, Anna Gadzinska i Walenty Szpiler. Uczestnicy spotkania wspominają, tę inicjatywę Zbigniewa Komarnickiego niezwykle serdecznie, i nie tylko jako żywą lekcje historii ważną dla jej uczestników, ale także jako czytelny sygnał dla przyszłych pokoleń, że prawda historyczna jest trwalsza i cenniejsza niż zawirowania czasów współczesnych.
Ostatni raz spotkałem się ze Zbigniewem Komarnickim w czasie jego pobytu w Stanach Zjednoczonych w odwiedzinach u młodszej córki. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy długo stare czasy. Ja interesowałem się wówczas cmentarzem żydowskim w Białej również z racji wykonywanej przeze mnie pracy. Wiedziałem od dawna, że pierwszym Bialszczaninem, który zabiegał jeszcze u władz komunistycznych o zabezpieczenie tego miejsca przed zniszczeniem i dewastacją był właśnie Zbigniew Komarnicki. Chodził wokół spraw cmentarza żydowskiego w czasach, kiedy nie było to tak popularne jak dzisiaj, aby zajmować się historią Żydów. Znałem jego prace i notatki na ten temat, wiedziałem co zrobił, ale nawet i wtedy był dla mnie kopalnią wiedzy.
Pewnego dnia pojechaliśmy razem na wycieczkę do West Point, twierdzy wojskowej zbudowanej przez Tadeusza Kosciuszko, gdzie dzisiaj znajduje się elitarna szkoła wojskowa. Zbigniew opowiadał o Kościuszce, którego drugie imię nosił, i o Ameryce. Podobało mu się najbardziej w Ameryce to, że ludzie tu żyjący kochają ten kraj i dbają o niego mimo, iż pochodzą z różnych zakątków świata.
Pomyślałem wtedy, że to duch republikański odezwał się w nim, teraz wiem, że On poprostu bezbłędnie rozpoznał to, czym sam się całe życie kierował. Wszak pochodził z Kresów, ale żył, kochał i pracował dla Białej jakby to było coś najbardziej ważnego i oczywistego.
Zbigniew Komarnicki zmarł 11 mają 2001 roku, niespełna dwa lata po śmierci swojej ukochanej żony Marii, której, jak zawsze mówił zawdzięczał wspaniały dom, udane dzieci i prawdziwe oddanie, co pozwalało mu pracować dla ludzi i realizować swoje pasje.